158. Uratowanie wozu i konil z towarem

Piotr Turek, sukiennik z Kazimierza, pewnego czasu pojechał z suknem na wozie na roczny jarmark do Sącza i gdy wyjechał w góry, przyszedł do niego pewien człowiek labo raczej demon w postaci ludzkiej, mówiąc do niego: jedź za mną a ja ci wskażę drogę prostą i krótką. I jadąc za nim, przyjechał na wysoką górę i od razu przewodnik jego zniknął. Widząc, że ani naprzód ani do tyłu nie może się posunąć, polecił się Bogu i bł. Ojcu Stanisławowi a związawszy koła, by nie mogły się obracać, polecił woźnicy powoli zjeżdżać: lecz od razu, gdy tylko wóz ruszył z miejsca, spadł z wysokiej góry wóz z końmi i woźnicą. I gdy wspomniany Piotr do niego doszedł zdrugiej strony gory zszedłszy, powiedział do niego woźnica: stał się wielki cud gdyż żadnego obrażenia ani uszkodzenia nie doznaliśmy i wydawało mi się, że nie spadaliśmy, lecz powoli zlatywaliśmy. Po tym wydarzeniu, w pierwszą noc ukazał się wspomnianemu Piotrowi pewien mąż siwy i dostojny i powiedział do niego: Podziękuj Panu Bogu, który ciebie dla zasług bł. Stanisława spoczywającego w kościele Bożego Ciała na Kazimierzu od szkody zachował. Postaraj się na cześć jego i chwałę Boga wszechmogącego o odprawienie jednaj Mszy św., co też i stało się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz