Stanisław Kaszych, rajca Kazimierza, przyszedł ze swoim synem księdzem Stanisławem do naszego Prepozyta i wyznał, że wielokrotnie publicznie między ludźmi tak się wyrażał: ja nie wierzę, aby ten ksiądz przy kościele Bożego Ciała kogoś uzdrowił, albo jakiś cud uczynił, chyba, żebym to sprawdził na sobie samym. I od razu Bóg dopuścił na niego, że żadnej śliny połknąć nie mógł. Ale gdy zaczął żałować tego swego stanowiska braku wiary i ślubował udać się do grobu pobożnego bł. Stanisława ze znakiem woskowym i przyszedł do grobu jego, klęcząc prosił o łaskę, od razu zdrowie odzyskał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz