O. Stefan Ryłko, Życie i kult (2)

1. POCHODZENIE I MŁODOŚĆ

Stanisław Kazimierczyk, czyli z miasta Kazimierza, urodził się 27 września 1433 r. na Kazimierzu, osobnym wówczas mieście przy Krakowie. Dzień ten był wówczas uroczyście obchodzony (przeniesienie relikwii św. Stanisława) i dlatego na chrzcie dano dziecku imię Stanisław, imię zresztą tak w Krakowie, jak i w kraju bardzo popularne. Matce na imię było Jadwiga, ojcu Maciej, nazwisko Scholtis. Ojciec był z zawodu tkaczem, a równocześnie spełniał funkcję rajcy miejskiego oraz przewodniczącego sądu miejskiego. Pochodził więc bł. Stanisław z rodziny mieszczańskiej, religijnej. Imiona rodziców oraz nazwisko podają wszyscy biografowie i należy przypuszczać, że opierali się na nie znanym nam pierwotnym życiorysie bł. Stanisława, ewentualnie na nie znanych nam dokumentach. O matce jego poza imieniem niewiele wiemy. Według życiorysu ks. K. Łoniewskiego należała do bractwa Najśw. Sakramentu, istniejącego przy kościele Bożego Ciała.

O ojcu mamy sporo wiadomości, gdyż często występował jako rajca czy to w czasie posiedzeń rady, czy też jako przewodniczący sądu miejskiego i w księgach bywał odnotowywany.

Nazwisko Scholtis było bardzo popularne wśród mieszczan krakowskich i kazimierskich. Księga przyjęć do prawa miejskiego w Krakowie 1392 -1506 wymienia aż 48 osób ewentualnie rodzin noszących to nazwisko przyjętych do grona mieszczan krakowskich. Nazwisko to różnie wymieniano: Schultis, Schulteis, Scholtis, Schulcz, Scholcz. W latach 1257 - 1506 jeden z wójtów nosił nazwisko Adam Scholtcz, w latach 1476 - 1487 aż 11 ławników było tego nazwiska. Na Kazimierzu to nazwisko występuje w źródłach w 1408 r. 34 razy. Dalej wiadomo, że niejaki Jacobus Scholtis otrzymał prawa miejskie na Kazimierzu, a przybył z Namysłowa ze Śląska. W drugiej połowie XV w. i w XVI w. to nazwisko bardzo często występuje w księgach miejskich Kazimierza. Są to przeważnie rzemieślnicy (złotnik, rzeźnik, tkacz, piekarz itd.). Można przyjąć, że rodzina bł. Stanisława sprowadziła się do Krakowa i Kazimierza ze Śląska. Na tamtym bowiem terenie to nazwisko często występowało, a przy wpisach do ksiąg prawa miejskiego czasem odnotowywano, skąd ktoś przychodził, Np. Martinus Scholter de Brega, Jacobus Scholts de Namysłów, Simon Scholcz civis Vratislaviensis, Nicols Scholcz, radny miasta Kłodzka.

W XVI w. nazwisko to ulega spolszczeniu. Występuje w takiej postaci: Scholtischowicz, Scholtissek, Soltisek, Soltisowicz, Scholtissowicz albo pisano Scholtis alias Scholtisowicz. Zestawienie to wskazuje, że nazwisko to występowało często u mieszczan kazimierskich. Czytając zaś zapisy w księgach miejskich nie zauważa się nikogo z tego nazwiska, kto by wybijał się bogactwem czy stanowiskiem. To samo więc należy odnieść do najbliższej rodźmy bł. Stanisława.

Pewne jest, że ojciec bł. Stanisława był tkaczem. Mówią o tym pierwsi hagiografowie bł. Stanisława, Baroniusz i ks. K. Łoniewski. Potwierdzenie tego znajduje się również w zapisach sądowych. Chociaż z reguły przy wymienianiu ławników nie podawano ich zawodu, w jakiejś spornej sprawie zaznaczono o nim, że był tkaczem. Ojciec bł. Stanisława urząd ławnika spełniał przez wiele lat. Należałoby z tego wnioskować, że cechowała go rzetelność w postępowaniu i obiektywna ocena faktów.

Według Baroniusza i Łoniewskiego bł. Stanisław był jedynakiem, urodzonym po wielu latach małżeństwa jego rodziców, uproszonym u Boga. Przyjąć jednak należy, że miał liczne pokrewieństwo sądząc chociażby z częstego występowania nazwiska Scholtis w owym czasie. Wyszedł więc ze środowiska rzemieślniczego, średnio zamożnego.

Badając stosunki rodzinne i domowe bł. Stanisława nasuwa się problem narodowościowy. Trzeba jednak zaznaczyć, że problem ten nie był wówczas tak rozumiany, jak dzisiaj. Istotnym zagadnieniem wówczas była przynależność do danego pana czy króla. Sprawa ta nabrała większego znaczenia od czasów buntu wójt? krakowskiego Albrechta przeciw królowi Władysławowi Łokietkowi. Chociaż bunt został stłumiony, winowajcy ukarani, to jednak problemu nie rozwiązało. Gros mieszczaństwa krakowskiego stanowił element niemiecki, niechętnie ustosunkowany do grodu wawelskiego i króla. Ten bunt jak i niechęć mieszczan krakowskich do króla była główną przyczyną założenia nowego miasta Kazimierza obok Krakowa w 1335 r. i obdarowanie mieszczan kazimierskich specjalnymi przywilejami umożliwiającymi rozwój i dostatek. Tu miała powstać pierwotnie Akademia Krakowska, tu planowano wybudowanie kościołów i klasztorów. Rynek główny udostępniono do handlu, a kupcy wystawiający tu towary swoje byli zwolnieni od podatków. Stąd też i nazwa rynku „Wolnica", zachowana do dziś. Zgodnie z założeniami prawa magdeburskiego, w rogu rynku wyznaczono miejsce dla kościoła parafialnego. Teren wprawdzie zakładanego miasta był nieco zaludniony i miał już kilka kościołów, jednak dla podkreślenia roli miasta wyznaczono specjalne miejsce dla kościoła parafialnego, który skupiałby ludność całego miasta. Tak powstał kościół Bożego Ciała, o którym pierwsza wzmianka pochodzi z 1347 r. Początkowo przy tym kościele pracowali księża diecezjalni. Sam zaś kościół był w trakcie budowy. Założeniem zaś króla, jak i mieszczan Kazimierza było, by ich kościół farny był tak wielki i tak wyposażony jak kościół Mariacki w Krakowie. Stąd też na budowę i uposażenie kościoła dawał dwór królewski i mieszczaństwo Kazimierza. Sprawa Akademii na Kazimierzu była aktualna. Królowi jak i biskupowi krakowskiemu chodziło o to, by sprowadzić na obsadę kościoła Bożego Ciała zakonników, którzy tak intelektualnie, jak i duchowo mogliby konkurować z duchowieństwem przy kościele Mariackim w Krakowie, a w razie potrzeby mogli wykładać na tworzącej się od nowa Akademii Krakowskiej.

Zakon franciszkański i dominikański miał założenia misyjne. Zakony te otwarte na potrzeby ówczesnego świata nie ograniczały się do jednego miasta czy kraju, ale szły tam, gdzie bracia byli potrzebni jako nauczyciele, misjonarze, propagatorzy kultury chrześcijańskiej. Zakony te na skutek tego nie podejmowały się prowadzenia duszpasterstwa parafialnego, które wiązałoby ich z miejscem. Zakon św. Benedykta miał inne założenia. Był wprawdzie krzewicielem kultury chrześcijańskiej, ale jego klasztory znajdowały się poza miastami, i nie podejmował się duszpasterstwa parafialnego, podobnie jak zakon cysterski.

Od XII w. znany był w Polsce zakon kanoników regularnych. Jego klasztory w Trzemesznie, Czerwińsku, we Wrocławiu czy później w Kaliszu zaznaczały sią nie tylko jako wzory właściwej gospodarki, ale także jako ośrodki krzewienia kultury.

Zakon ten był podzielony na różne kongregacje, te zaś na poszczególne domy, które miały autonomię. Wysoki poziom obserwancji w klasztorach tego zakonu zyskiwał im uznanie wyższego duchowieństwa i znaczną popularność.

W Kłodzku, na Śląsku, istniał klasztor kanoników regularnych założony przez arcybiskupa praskiego Arnosta z Pardubic w 1349 r. Obowiązywała w tym klasztorze reguła św. Augustyna i zwyczaje zakonne przywiezione tu z klasztoru macierzystego z Czech, z Roudnicy nad Łabą. Przeglądając zwyczajniki te widać na początku tekst reguły św. Augustyna, prawie identyczny z obecnie znanym, następnie księgę zmarłych członków zakonu i jego dobrodziejów, szczegółowe przepisy co do formowania duchowego nowicjuszy oraz sporo cytatów z Ojców Kościoła. W zwyczajnikach tych przebija duch augustianizmu, położenia silnego nacisku na poziom umysłowy zakonników oraz kultu Eucharystii, przy pominięciu specyficznych dążeń ascetycznych. W klasztorze tym okazywano wielkie zainteresowanie wiedzą i nauką. Na pewno wielki wpływ na to wywarł sam fundator klasztoru arcybiskup Arnost z Pardubic, który był jednostką nieprzeciętną. Większość zakonników miała ukończone wyższe studia na uniwersytetach w różnych krajach. Tak arcybiskup, jak król czeski doceniali wysoki poziom członków tego klasztoru i powierzali im do spełnienia różne funkcje natury politycznej czy kościelnej. Dało się to zauważyć szczególnie pod koniec XIV w., gdy prepozytem klasztoru był Augustyn Liebestein, a przeorem Jan żyjący w bliższych stosunkach z dworem królewskim na Wawelu. Nie należy się więc dziwić, że Jadwiga i Jagiełło należeli do konfraterni klasztoru kanoników regularnych w Kłodzku. Kilku z członków klasztoru studiowało w Pradze (spotykamy ich później w Krakowie), niektórzy nawet w Krakowie. Za czasów bł. Jadwigi i Jagiełły kontakt między Pragą a Krakowem był bardzo żywy. Na dworze wawelskim często gościli przybysze z uniwersytetu praskiego. Bywali spowiednikami, kaznodzieiami na dworze, a korzystano z ich pomocy przy wielu sprawach ogólnokrajowych czy dyplomatycznych.

Nie należy się wiec dziwić, że otoczenie bł. królowej Jadwigi mając na uwadze obsadzenie kościoła farnego na Kazimierzu zwróciło uwagę na klasztor w Kłodzku. Nie znamy bliżej kroków dyplomatycznych miedzy dworem wawelskim, biskupem krakowskim Piotrem Wyszem a klasztorem w Kłodzku. Faktem jest,że w 1405 r. duszpasterstwo przy kościele Bożego Ciała na Kazimierzu przejęli kanonicy regularni laterańscy sprowadzeni tu z klasztoru kłodzkiego. Pierwszym przełożonym został Konrad, będący doktorem obojga praw na uniwersytecie praskim. Klasztor uzyskał pełną autonomię, a biskup krakowski zrzekł się prawa wyboru prepozyta.

Po ulokowaniu się w danej plebanii zajęli się dalszą budową kościoła oraz wybudowaniem odpowiedniego klasztoru. W uzyskanym domu, plebanii, urządzili skryptorium celem przepisywania ksiąg na użytek tak własny, jak innych. Resztę plebanii przystosowali do potrzeb domowych, a więc kaplicę, dormitarz, refektarz, cele. Od początku cieszyli się poparciem króla i biskupa krakowskiego. Również mieszczanie kazimierscy spieszyli z pomocą głównie przy budowie kościoła. Wśród ofiarodawców figuruje również ojciec naszego bł. Stanisława. W kościele zwracali większą uwagę na obrzędy liturgiczne. Kazania głoszone były w języku polskim i niemieckim, stosownie do potrzeb wiernych, W domu dbano o wysoki poziom ascezy. Głosy czeskie w kilku zachowanych do dziś rękopisach świadczą, że posługiwano się w domu także językiem czeskim, przynajmniej z początku, a konferencje do współbraci były głoszone w tym języku. Kazań do wiernych nie głoszono w języku czeskim.

W klasztorze kłodzkim kwitnął kult maryjny zainicjowany i podtrzymywany przez fundatora klasztoru arcybiskupa Arnosta z Pardubic. Jak podają kronikarze klasztoru Bożego Ciała, z Kłodzka przywieziono również obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, znajdujący się obecnie w kaplicy domowej klasztoru. Ten kult maryjny utrzymywany we wszystkich klasztorach kanonickich w Czechach, w kościele Bożego Ciala i przyległym klasztorze był bardzo żywy. Z zachowanego rękopisu z pierwszej połowy XVII w. pióra ks. Augustyna Besiekierskiego CRL w Krakowie wiadomo, że wspomniany obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, jak i inne obrazy Matki Bożej znajdujące się w kościele i klasztorze były czczone i uznawane przez wiernych jako cudowne.

W klasztorze na czele struktury administracyjnej stał prepozyt Konrad. Do niego należał kontakt z władzami, prowadzenie budowy kościoła i robót przy budowie klasztoru, ogólny nadzór nad klasztorem. W klasztorze był przeor, prawdopodobnie Jan, późniejszy następca Konrada. Z reguły był zastępca przeora, a ten urząd łączył się z urzędem magistra, czyli wychowawcy nowicjuszy w klasztorze.

Dalej był prokurator, czyli zarządzający sprawami gospodarczymi w mniejszym zakresie, a więc utrzymaniem domu i zaspokojeniem potrzeb zakonników. Należy przypuszczać, że był także bibliotekarz, który miał pieczę nad księgami i skryptorium. Z późniejszych źródeł wiadomo, że w klasztorze był również aptekarz, który opiekował się chorymi nie tylko z terenu klasztoru, ale i wiernymi z parafii.

Funkcje te nieraz bywały łączone. Np. zastępca przeora był aptekarzem, przeor — bibliotekarzem itd. Do obsługi kościoła był zakrystian, który dbał o kościół, układ nabożeństw i ich należyte sprawowanie. Było również dwóch kaznodziei: głoszący kazania w języku polskim i drugi w języku niemieckim. Wszystkich zakonników w czasie otwarcia domu mogło być około 12. Wiemy, że na obsadę tego miejsca klasztor kłodzki nie mógł się zdobyć, przyszło kilku zakonników również z klasztoru kanoników regularnych w Żaganiu, z którym klasztor kłodzki utrzymywał ścisłe kontakty. Była to więc wystarczająca liczba na założenie domu i prowadzenie duszpasterstwa na Kazimierzu. Za czasów pierwszego prepozyta Konrada został zabezpieczony byt materialny klasztoru przez kupna czy darowizny na rzecz kościoła lub klasztoru.

Przy kościele została otwarta szkoła. Mówią o tym kronikarze, a źródła bezpośrednie wspominają o niej nieco później. W 16 lat po sprowadzeniu się. kanoników regularnych na Kazimierz zmarł pierwszy prepozyt Konrad. Kronikarz wydal o nim bardzo pozytywne świadectwo tak co do przestrzegania obserwancji zakonnej, jak i kultury osobistej w stosunku do braci i świeckich. Zaznaczono, że za jego czasów wstąpiło do zakonu wielu ludzi pobożnych, wykształconych, których przyjmował i wprawiał w zwyczaje zakonne. Z kroniki znamy pierwszego profesa. Był nim Szymon, który został kapłanem i spełniał później funkcje przeora. Wyróżniał się w przepisywaniu na pergaminie ksiąg, przeznaczonych do śpiewu chóralnego. Imię Szymon wskazuje na pochodzenie polskie, ale nie kazimierskie, gdyż tego imienia w księgach miejskich nie ma. Być może pochodził z innych stron Polski. Jeśli obrano go przeorem, musiał odznaczać się i wyrobieniem osobistym, i wykształceniem. Można się domyślać, że był to ktoś z Akademii Krakowskiej. Wybór na przeora Polaka w tak krótkim czasie po osiedleniu się zakonników w Krakowie pozwala domyślać się, że dość szybko klasztor zaludnił się kandydatami z Polski.

Kronikarz klasztoru podając datą śmierci pierwszego przełożonego Konrada i opis jego śmierci wspomniał również, kto zmarł za rządów tego prepozyta. Wymienia dziewięć imion: trzech braci i sześciu księży. Imiona raczej przeciętne, np. trzech Mikołajów, ale jeden z księży nosił imię Hermolaus, co wskazywałoby na czeskie pochodzenie, oraz jeden z braci Maciej (typowe polskie imię). Jeden z księży nosił imię Wawrzyniec, był kaznodzieją dla Polaków, można więc przypuszczać, że również był Polakiem.

Gdy nasz bł. Stanisław chodził do szkoły parafialnej i potem zaczynał swoje życie zakonne, sytuacja personalna w klasztorze była pomyślna. Życie zakonne stało na wysokim poziomie, praca duszpasterska była dobrze prowadzona. Ten stan mógł zaimponować młodzieńcowi poważnie traktującemu sprawy religijne.

Hagiografowie mówiąc o dzieciństwie bł. Stanisława zaznaczają, że początkowe nauki pobierał w szkole parafialnej przy kościele Bożego Ciała. Należy przyjąć, że obejmowała ona czytanie, pisanie, podstawowe wiadomości z matematyki, dalej łacinę i ogólne wiadomości o świecie. Nie wiemy, kto go uczył i w czym okazywał największe zamiłowanie. Uczniem miał być zdolnym i pilnym. Można przyjąć, że zamiłowanie do wiedzy wyniósł z domu rodzinnego, a rodzice kładli na to wielki nacisk. Wydaje się również pewne, że ten zdolny, a religijnie wychowany chłopiec obserwował życie i pracę księży przy swoim kościele parafialnym i w jakiś sposób angażował się w życie liturgiczne.

Po ukończeniu szkoły parafialnej przy kościele Bożego Ciała prawdopodobnie wpisał się na Akademię Krakowską. Nie znamy daty tego wpisu i początku jego studiów. Jednak przekonanie, że Stanisław studiował na Akademii Krakowskiej, płynie z bogatej i dawnej tradycji. Mówią o tym wszystkie życiorysy począwszy od Baroniusza, Łoniewskiego, a skończywszy na ostatnich. Najstarsze obrazy przedstawiają go z czwororożnym biretem na głowie czy w ręce. Prawo zaś do noszenia czwororożnego biretu mieli tylko ci, co ukończyli Akademię Krakowska czy inne wyższe studia. Najstarsza znana figura bł. Stanisława w pozycji leżącej (pochodząca — jak to wynika z najnowszych badań — z końca XV w.) podobnie go przedstawia. Tej tradycji trzymają się historycy Uniwersytetu Jagiellońskiego i wymieniają go jako ucznia Akademii Krakowskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz